poniedziałek, 4 sierpnia 2008

Teteven - gdziekolwiek i cokolwiek znaczy:)

Ostatni weekend to wypad w rodzinne strony Yany - kolezanki z pracy Bulgarki. Miasteczko Teteven - nie wiecej niz 10tys mieszkancow polozone w Starej Planinie - gory boskie....


Miasteczko ma sliczny okolo 200letni domek i urokliwy kosciolek.


hotel za 20 leva od osoby - i to z basenem...
oraz zamknieta fabryke szczotek:)))



















Caly wypad korecil sie wokol zakupu ziemi przez Ricka - Kolegi z Manchesteru - ktory byl tutaj przez pol roku konsultantem i juz postanowil osiedlic sie na stare lata:)))
wieczorem oczywiscie mielismy okazje sprobowac domowych wyrobow mamy Yany (np domowej roboty piki - czyli mala pita:)) a do popicia domowej roboty rakija - musze przyznac zaczyna mi to smakowac... lepsze niz wino bo przynajmniej mnie zgaga nie bierze...:))ale oczywiscie po duzych ilosciach wystepuja takie same objawy jak po polskich alkoholach...

W niedziele zwiedzalismy okolice...
piekny wodospad

























oraz monastyr - niestety nie pamietam jaki a w przewodniku znalezc nie moge, za to ze wspanialym widokiem na Stara Planine...

















Bylo psiejsko czarodziejsko...

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

a ty na "stare" late tam sie nie osiedlisz?:)

madzikc pisze...

mam nadzieje nie:)) juz mam niezla baze w Polsce:)))

Arkady pisze...

oglądając Twoje zdjęcia wiem gdzie pojadę na następne wakacje ;-)

jeszcze dużo do zobaczenia